Reklama

W szczerym i poruszającym wywiadzie w podcaście „Bliskoznaczni”, prowadzonym przez Katarzynę Nosowską i jej syna Mikiego, Sarsa odsłoniła kulisy swojej spektakularnej kariery. Artystka, która przebojem „Naucz mnie” zdobyła szczyty list przebojów i uzyskała pierwszy w Polsce diamentowy singiel, opowiedziała o tym, jak wyglądała rzeczywistość za kulisami. Trauma sukcesu, hejt, naruszanie granic i niezrozumienie – to doświadczenia, które towarzyszyły jej w najintensywniejszym momencie kariery.

Nagły sukces jak trauma: „Nie cieszyłam się karierą, tylko płakałam”

Sarsa zdobyła ogólnopolską popularność przebojem „Naucz mnie”, który był pierwszym diamentowym singlem w Polsce. Choć dla wielu był to moment triumfu, dla niej okazał się początkiem wewnętrznego kryzysu. Artystka przyznała:
„To był pierwszy diamentowy singiel, a ja kompletnie się tym nie cieszyłam. Wszyscy pili szampana, a ja ryczałam wieczorami”.

Jej przejście z alternatywnego projektu Fluktua – z którym grała koncerty dla garstki ludzi – do świata fleszy, paparazzich i show-biznesu, było nagłe i bolesne. – „Nie byłam gotowa na taki sukces. Kompletnie się nie czułam w swoich butach” – mówiła w rozmowie.

Hejt i etykietki: „Sarsa opętana”

Wraz z popularnością przyszedł hejt. Sarsa wspomniała, że media i opinia publiczna przypinały jej łatki: – „Byłam nazywana ‘Sarsa opętana’, ‘Sarsa obrażona’, ‘Sarsa naćp*na’”.

Artystka wskazała, że wiele tych reakcji było związanych z jej scenicznym zachowaniem, wyglądem i wizerunkiem. – „Zastanawiałam się, czy ludzi interesuje jeszcze moja muzyka, czy tylko moje rogi” – wyznała z goryczą.

Brak zgody na intymność: „Nie lubię, jak mnie ludzie dotykają”

Sarsa przyznała, że trudność sprawiały jej również reakcje tłumów i paparazzich. – „Nie lubię, jak mnie ludzie dotykają. Kocham ludzi, ale z pięć kroków dalej” – mówiła.

Wspominała sytuacje, w których paparazzi krzyczeli do niej: „Podnieś mordę”, co było dla niej wyjątkowo upokarzające. Zaznaczyła, że mimo bycia osobą publiczną nie była gotowa na taki brak prywatności.

Sarsa
Sarsa Fot. AKPA

Granice i cena niezależności

Z czasem artystka zaczęła stawiać granice, co nie wszystkim się podobało. – „To jest ulubiony moment mojej kariery, kiedy zaczęłam stawiać granice. I wtedy dowiedziałam się, że jestem histeryczką, męczybułą” – opowiadała.

Wskazała też na podwójne standardy: to, co u mężczyzn bywa akceptowane jako asertywność, u kobiet bywa odbierane jako trudny charakter. – „Sarsa to jest trudna, trzeba na nią uważać” – słyszała o sobie.

Presja wizerunku: kiedy liczy się wygląd, a nie muzyka

Dla Sarsy bolesne było też to, że publiczność i media skupiały się bardziej na jej wyglądzie niż twórczości. – „Wychodzę na scenę, tłumy ludzi, a ja nie wiem, czy chodzi jeszcze o moją piosenkę, czy o moje rogi” – podsumowała.

Przyznała, że dopiero po latach zaakceptowała swoją inność: – „To, co uważałam za dziwaczność, okazało się moją siłą” – powiedziała. Ale droga do tego momentu była długa: „Dziesięć lat zajęło mi, żeby zaakceptować, że taka jestem”.

Reklama
Reklama
Reklama