Reklama

Dr Marek Szczyt, jeden z najbardziej znanych chirurgów plastyków w Polsce, dołączył do programu stacji TVN7„Bez kompleksów”, którego prowadzącą jest Małgorzata Rozenek-Majdan. Przez osiem miesięcy towarzyszył uczestniczkom w ich spektakularnych metamorfozach. Kim jest lekarz, który od lat odmienia nie tylko wygląd, ale i życie swoich pacjentek?

Marek Szczyt – lekarz, który nie boi się mówić o zmianach

Dr Marek Szczyt to jeden z najbardziej renomowanych chirurgów plastyków w Polsce – lekarz z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem, którego wiedza i precyzja zyskały uznanie nie tylko w kraju, ale i za granicą. Absolwent Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej, swoją zawodową drogę rozpoczął w Klinice Chirurgii Instytutu Hematologii, gdzie zdobył pierwszy stopień specjalizacji z chirurgii ogólnej. Następnie przez siedem lat doskonalił umiejętności w legendarnym Szpitalu Chirurgii Plastycznej w Polanicy-Zdroju – ośrodku uznawanym za jeden z najlepszych w Europie. Przez pięć lat pracował w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie wciąż współpracuje przy najbardziej złożonych przypadkach.

Czytaj też: Takiej stylizacji jeszcze nie było, wszyscy patrzyli tylko na nich. Rozenek-Majdan wyglądała jak księżniczka z bajki Disneya

Dziś jest nie tylko praktykiem, ale i autorytetem w środowisku – jako członek zarządu i rzecznik prasowy Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej. Swoje umiejętności nieustannie rozwijał podczas kongresów w USA, Niemczech, Francji, Austrii czy Włoszech.

Dla wielu pacjentów jest nie tylko lekarzem, ale i partnerem w życiowej przemianie – specjalistą, który nie tylko zmienia wygląd, ale i przywraca wiarę w siebie. W nowym programie „Bez kompleksów”, który już tej jesieni pojawił się na antenie TVN7, lekarz przyjmuje nowe wyzwanie – zostaje mentorem, przewodnikiem i opiekunem kobiet, które zdecydowały się na metamorfozę. „Poprawianie urody to nie kaprys, lecz forma troski o siebie. Dla wielu kobiet zabieg jest impulsem, by na nowo odnaleźć radość życia, zacząć działać i odważniej patrzeć w przyszłość”, mówił [cytat za blog drszczyt.pl]

Małgorzata Rozenek - Majdan , dr Marek Szczyt Warszawa, 19.07.2025
Małgorzata Rozenek - Majdan , dr Marek Szczyt Warszawa, 19.07.2025 Wojciech Olkusnik/Dzien Dobry TVN/East News

„Bez kompleksów” – o czym jest wyjątkowy program

W reality show „Bez kompleksów” kamery towarzyszyły bohaterkom przez osiem miesięcy. Uczestniczki – odważne kobiety w różnym wieku – zdecydowały się opowiedzieć swoje historie i przejść przemianę na oczach całej Polski. W każdym odcinku „Bez kompleksów” widzowie odkrywają poruszające historie kobiet, które przez lata żyły w cieniu własnych kompleksów. Niektóre unikały lustra, inne straciły wiarę w siebie po bolesnych doświadczeniach życiowych. Każda z nich niesie ze sobą inny bagaż, ale wszystkie łączy jedno – głęboka potrzeba zmiany i odważna decyzja, by zawalczyć o siebie.

Kamery towarzyszyły im przez osiem miesięcy, dokumentując nie tylko przemiany fizyczne, ale przede wszystkim emocjonalną podróż. Od pierwszych rozmów i konsultacji, przez zabiegi, aż po finałowe momenty, w których z niedowierzaniem patrzą na swoje odbicie – silniejsze, piękniejsze, pewniejsze siebie. Za spektakularne przemiany uczestniczek „Bez kompleksów” odpowiadają wybitni specjaliści, którzy łączą medyczną precyzję z ludzką empatią: dr Marek Szczyt i dr Michał Nawrocki.

Czytaj też: Małgorzata Rozenek-Majdan o swoim głosie: „Wiem, że jest dziwny”. Długo nie wiedziała, skąd się wziął. W końcu lekarz postawił jej diagnozę

Rozenek-Majdan i Szczyt – duet, który wspiera kobiety

W programie u boku lekarzy pojawia się Małgorzata Rozenek-Majdan. Jako prowadząca, towarzyszy bohaterkom w najtrudniejszych momentach, rozmawia z nimi szczerze i wspiera ich decyzje. Razem z dr. Szczytem tworzą duet, który pokazuje, że medycyna estetyczna nie musi być tematem tabu – może być narzędziem świadomej, odważnej transformacji.

„Zaprzeczamy stereotypowi na temat tego, kto robi sobie operacje plastyczne. Chcemy pokazać, że taka ingerencja może być pewnego rodzaju uwolnieniem. Operacja plastyczna to nie tylko próżność, czasem to po prostu konieczność. Jedną z uczestniczek była dziewczyna, której biust uniemożliwiał normalne funkcjonowanie. Albo dziewczyna, która zawsze na ulicy udawała, że rozmawia przez telefon, bo miała ogromny kompleks na tle swojego nosa. Chcę pokazać, że każde działanie będzie lepsze niż jego brak. I nie ma znaczenia, czy podejmujemy decyzję o poprawie wyglądu, pójściu na zumbę czy wyrwaniu się z toksycznej relacji”, mówiła Małgorzata Rozenek-Majdan w jednym z ostatnich wywiadów VIVY! Katarzynie Piątkowskiej.

Fot. Piotr Matusewicz/East News, 20.08.2025. Jesienna ramówka TVN-otwarcie sezonu w hotelu Sheraton Sopot.N/z: dr Marek Szczyt
dr Marek Szczyt, 20.08.2025. Jesienna ramówka TVN-otwarcie sezonu w hotelu Sheraton Sopot. Piotr Matusewicz/East News

Wywiad z dr Markiem Szczytem w VIVIE! Przypominamy rozmowę z 2013 roku

Poniżej przedstawiamy archiwalny wywiad z dr Markiem Szczytem. Materiał ukazał się na łamach VIVY! w 2013 roku.

W Afryce jako wolontariusz przywracał ludziom chęć do życie. Dziś swoim pacjentom daje wiarę w siebie i przy zabiegach nuci „Dziwny jest ten świat” Niemena. Odkąd pojawił się w serialu TVN „Sekrety chirurgii”, kobiety go pokochały. „Ale nie z każdej da się zrobić Angelinę Jolie”, żartuje doktor Marek Szczyt w rozmowie z Elżbietą Pawełek.

– Kiedy patrzy Pan na kobietę, od razu myśli, że coś zmieniłby w jej wyglądzie. Tu wygładził, tam zaokrąglił?
Nie, tak ludzi nie postrzegam. W przeciwnym razie cały czas byłbym w pracy (śmiech).

– Jeanne Moreau powiedziała kiedyś, że nie po to całe życie pracowała na swoje zmarszczki, żeby je potem usuwać. Ale dziś chyba kobiety myślą dokładnie odwrotnie?
Tak, bo dzisiejsze czasy wymagają nie tylko od kobiet, ale i od nas, mężczyzn, żeby dobrze wyglądać. Większość ludzi czuje się lepiej bez zmarszczek, choć aktorowi Jerzemu Treli akurat jest z nimi bardzo do twarzy. To pozytywny objaw, że zaczynamy dbać o siebie. Wielu z nas chce dłużej pracować i dobrze czuć się w społeczeństwie. Średnia życia nam rośnie, a ciało za tym nie nadąża, starzejemy się jak kiedyś.

– Jest jakaś granica wieku, przy której, jako chirurg plastyk, mówi Pan pacjentowi: „Niestety, już nic się nie da zrobić”?
Nie ma. Jest granica wyznaczana przez stan zdrowia. Jeśli ktoś po zawale czy udarze bierze leki przeciwkrzepliwe, to nie kwalifikuje się do operacji. Często moje pacjentki pytają: „Mam 72 lata, czy to nie jest za późno?”. Na to ja: „Za późno będzie, jak tego teraz nie zrobimy. Jeśli chce pani ładnie wyglądać i ma się komu podobać, warto poddać się zabiegowi”. Najstarszy pacjent, któremu robiłem lift, miał 82 lata.

– Udany?
Tak. To był Polak zamieszkały we Francji. Ale miałem też pacjentkę, która w wieku 71 lat zgłosiła się na powiększenie piersi. Powiedziała, że całe życie marzyła o tym, żeby mieć duże, ładne piersi i w końcu ją na to stać.

– Słyszałam, że już 20-latki idą do chirurga plastyka, bo zauważyły pierwszą zmarszczkę na czole. Nie akceptują tego, dla nich to już starość!
To się zdarza. Ale nie operujemy osób przed 18. rokiem życia, bo są zbyt mało dojrzałe emocjonalnie, aby podejmować decyzje o zmianie swojego wyglądu. Choć pamiętam, że pewnej 17-latce trzeba było zmniejszyć piersi. Były naprawdę olbrzymie, czuła się z nimi fatalnie. Uważała, że z tego powodu jest dyskryminowana w szkole.

– Jak ogląda się celebrytów po liftingach, ma się wrażenie, że wszyscy wyglądają podobnie – piękne, wygładzone twarze, trochę jak maski. Panu doktorowi się to podoba?
Pani mówi trochę medialnie, że ktoś przesadził w napompowaniu sobie policzków czy ust. Lekarz medycyny estetycznej walczy za pomocą kremów, pilingów i igły. Ja tnę, robię normalny lift, którego efekty są bardzo naturalne. Tyle że pacjentka wygląda o 10 lat młodziej, jakby wróciła z długiego urlopu. My nawet nie jesteśmy w stanie zrobić tego inaczej, bo to od razu widać na stole operacyjnym, że przedobrzamy. A w medycynie estetycznej tkwi taka pułapka. Pacjentka z ustami jak balony jeszcze chce je powiększyć. Pytam: „Chyba nie chce pani wyglądać jak Kaczor Donald?”. Jednak zdeterminowana kobieta w końcu znajdzie lekarza, który to zrobi, inkasując 600 czy 800 złotych. A ona stanie się źródłem drwin. Lekarza to jednak nie boli. To trochę wymyka się spod kontroli, tym bardziej że lekarzy medycyny estetycznej w samej Warszawie jest 1000. Dla porównania w Polsce chirurgów plastyków jest 150. Tu efekty uzyskuje się zupełnie inaczej.

Marek Szczyt, Viva! 4/2013
Marek Szczyt, Viva! 4/2013 Robert Wolański

– Z czym najczęściej zgłaszają się pacjenci?
To zależy od wieku. Ludzie młodzi zwykle z wadami swojego ciała i twarzy. Doskwierają im garbate, duże nosy, odstające uszy, a kobietom zwłaszcza – brak piersi czy nadmiar tkanki tłuszczowej na brzuchu i biodrach. U starszych w grę wchodzą zabiegi odmładzające, czyli wszelkie liftingi, redukcje piersi, plastyka brzucha.

– W serialu „Sekrety chirurgii” w TVN, kręconym w Pańskiej klinice, jedna z pacjentek powiedziała: „Są dni, kiedy wydaje mi się, że jestem OK, ale czasami, że jestem brzydka, obrzydliwa”. Leczy Pan te dziewczyny z kompleksów?
Takie jest założenie. Według definicji zdrowia WHO, jest ono czymś szerszym niż sama fizyczność i obejmuje też całą sferę psyche. Czyli człowiek z kompleksami jest chory. Jeśli pacjenci pozbywają się ich dzięki moim operacjom, to znaczy, że ich leczę. Można powiedzieć, że równie dobrze pomógłby psycholog. Bo położy pacjenta na kozetkę i pozbawi kompleksów. Ale czasem kozetka nie działa, więc potrzebny jest nóż.

– Nowe ciało, nowe życie?
Czasem tak jest. Niedawno pacjentka powiedziała mi, że ze swoim starym brzuchem kryła się w luźnych ubraniach. Nikt nie widział, że jest brzydki, jednak czuła się z tym okropnie. Teraz nie chwali się płaskim brzuchem, ale czuje się pełnowartościowa, nie gorsza od innych. To jest fascynujące, że zmieniając coś źle wyglądającego w ciele, zmienia nam się w głowie. Myślenie o nas samych. I na tym najbardziej nam zależy, żeby pacjent w siebie uwierzył.

Czytaj też: Małgorzata Rozenek-Majdan o swoim głosie: „Wiem, że jest dziwny”. Długo nie wiedziała, skąd się wziął. W końcu lekarz postawił jej diagnozę

– Chirurg plastyk chyba musi być dobrym psychologiem, żeby nawiązać kontakt z takimi ludźmi, często z poranioną psychiką?
Oczywiście, tylko nikt nas tego nie uczy. Uczymy się tego, rozmawiając z pacjentami. Generalnie jestem bardzo nieśmiały. Ale moi pacjenci, których w tysiącach już mogę liczyć, spowodowali, że stałem się otwarty. Trafić jednak do każdego – to bardzo trudne.

– No właśnie, a jeszcze zmieniają się kanony piękna. Pan doktor inspiruje się, studiując na przykład zdjęcia ładnych kobiet?
Zupełnie nie. Ale inaczej myślałem o urodzie 10 lat temu niż teraz. To nie jest tak, że chirurg plastyk ma wyobrażenie jakiejś pięknej osoby, bierze klocek drewna i ją rzeźbi. Przychodzą do mnie pacjenci z wadą i ją usuwam. Jeśli nos jest krzywy, garbaty, długi, po operacji ma być prosty, niegarbaty, krótki. I to jest cała sztuka. Droga do uzyskania ładnej twarzy. Kiedy mam piękne pacjentki w starszym wieku, cieszę się, bo operacja u nich da superefekt. Ale jak przychodzi osoba mniej urodziwa, z tak zwaną urodą charakterystyczną, to mnie już niezbyt cieszy…

Marek Szczyt, Viva! 4/2013
Marek Szczyt, Viva! 4/2013 Robert Wolański

– Bo Marilyn Monroe to z niej nie będzie?
W tym rzecz. Poza tym usuwamy tylko wady. Nigdy nie robię symulacji komputerowej, żeby pacjentka mogła obejrzeć siebie po zabiegu. Byłoby to spełnianiem zachcianek, jakichś fanaberii.

– A nie jest tak, co stało się już praktyką na Zachodzie, że pacjent przynosi zdjęcie swojego idola i mówi: „Chcę wyglądać jak Angelina Jolie” albo „…Brad Pitt”? I w ciągu miesiąca klinikę opuszcza kilka kopii Angeliny i Brada.
To się zdarza również u nas, ale najczęściej takie osoby kwalifikują się do psychologa, nie do mnie. Pacjentka chciałaby, żeby jej zrobić nos na Nicole Kidman. A sama ma nos jak Julia Roberts. Kurczę, o co tu chodzi? Szczęśliwie poprawiamy wady, a nie modela. Prawdopodobnie nie udałoby się zrobić idealnie Kidman czy Jolie z przeciętnie wyglądającej osoby. Teoretycznie to możliwe, żeby przemodelować kości czaszki, żuchwy, szczęki. I jesteśmy w stanie to wykonać, ale nie dla spełnienia czyjegoś kaprysu. To się robi w chirurgii rekonstrukcyjnej u dzieci ciężko uszkodzonych, żeby mogły normalnie funkcjonować.

– Pamięta Pan doktor swoją najtrudniejszą operację?
Najtrudniejsze operacje zdarzały się w chirurgii rekonstrukcyjnej. To były wieloetapowe, kilkunastogodzinne zabiegi, polegające właśnie na przemodelowaniu czaszki, co wymagało ogromnej koncentracji i samozaparcia, żeby wysiedzieć tak długo przy stole operacyjnym.

– To był ten przypadek małego chłopca, który trafił do Pana z odgryzionym przez psa uchem?
Nie, rekonstrukcja ucha nie jest aż tak trudnym zabiegiem, jak przemodelowanie czaszki czy odtworzenie znacznej części twarzy. Rusztowanie ucha wytwarza się z chrząstki żebra, którą rzeźbi się na stole operacyjnym. W ten sposób tworzy się model ucha, wszywa się go pod skórę i potem oddziela. To jest bajkowy zabieg.

– Mówią, że jest Pan cudotwórcą.
Skądże znowu! Cudotwórcy to udało się nawet kobietę z żebra zrobić. Ja jestem tylko prostym chirurgiem.

– A to prawda, że podczas ciężkich operacji Pan Doktor śpiewa?
W trudnych momentach raczej nie. Jestem tak skupiony, że dodatkowe dźwięki by mi przeszkadzały. Natomiast większość zabiegów jest standardowych i muzyka podczas nich mi nie przeszkadza. Lubię polską muzykę, szczególnie balladową i poetycką, znam słowa większości dawnych polskich piosenek. I śpiewam sobie w trakcie zabiegu, a raczej nucę.

Marek Szczyt, Viva! 4/2013
Marek Szczyt, Viva! 4/2013 Robert Wolański

– Jedna z pacjentek powiedziała, że może zaświadczyć, iż doktor Szczyt śpiewał „Dziwny jest ten świat” Niemena.
Tak było (śmiech).

– Jak się zaczęła Pana przygoda z chirurgią plastyczną?
W całym moim życiu dużą rolę odgrywało szczęście. Studiowałem w Białymstoku na Akademii Medycznej i nie bardzo wiedziałem, jaką specjalność wybrać. Wiedziałem tylko, że będę chirurgiem, nie żadnym internistą czy kardiologiem.

– Nie chciał być Pan profesorem Religą?
Nie (śmiech). Nie miałem zbytnich ambicji. Chciałem być zwykłym lekarzem, który pomaga ludziom. Akurat na pierwszych zajęciach z chirurgii nasz asystent, który wrócił z kursu w Szpitalu Chirurgii Plastycznej w Polanicy-Zdroju, mówi: „Panowie, tam to piękne rzeczy się dzieją, przyszywają palce!”. Wtedy zaświtało mi w głowie, żeby zająć się chirurgią plastyczną. Choć nie bardzo wiedziałem, jak to się je. Takiego przedmiotu nie było na AM. Jednak dostałem się do Polanicy. Jak tam trafiłem, nie wierzyłem, że to jest szpital. Tak okropnie wyglądał, a cuda się tam robiło pod kierownictwem profesora Kobusa. Mieszkałem w baraku, ale nieważne, to był piękny czas poznawania chirurgii plastycznej. Tam na dobre się w niej zakochałem.

– Największy sukces?
Trudno powiedzieć. Może zrekonstruowany nos lub policzek po nowotworze czy wypadku? Rekonstrukcje uszu szybko stały się moim konikiem, bo wchodziła wtedy nowa japońska metoda, dająca świetne efekty. Ale uczestniczyłem w przerabianiu czaszek, rekonstrukcji palców – brało się dwa z nogi, żeby zrobić jeden na ręce. Fantastyczne rzeczy! Olbrzymią grupę pacjentów stanowiły osoby poparzone. Pamiętam 17-latka, który na wsi wpadł do płonącego silosu. Miał ponad 70 procent poparzonego ciała. Ledwie przeżył i został pozostawiony sam sobie. Blizny tak się przykurczyły, że nawet palce miał zrośnięte. Przeszedł 17 operacji tylko po to, żeby mógł się samodzielnie ubrać. Tacy pacjenci dawali siłę do żmudnych często operacji. A jak się robi 15. z kolei, tkanki są już mocno zmaltretowane, trudno oczekiwać cudownych efektów. Jednak każde pięć procent poprawy w ruchomości palca to dla nich był ogromny sukces. Przyjeżdżali i mówili: „Panie doktorze, ten łokieć już się zgina. Mogę już się umyć”. Mam łzy w oczach natychmiast.

– Był Pan też wolontariuszem w Afryce.
Byłem w Nigrze z grupą kolegów z Polanicy na zaproszenie niemieckich chirurgów plastyków. Operowaliśmy tam pacjentów chorych na nomę. To jest rak wodny powstający z niedożywienia i brudu, w efekcie czego bakterie jamy ustnej zaczynają zjadać własne tkanki. Widok dzieci bez nosów, bez bródek był straszny! Pacjentów przywożono do nas z buszu. Część z nich myślała, że wiozą ich po to, aby biali ich zabili. Oni i tak żyli poza nawiasem swojej społeczności, wyrzuceni z wiosek, żeby nie straszyli swoim wyglądem. Operowaliśmy na przykład pacjentkę bez policzka. Pamiętam, że przyjechała wymalowana w barwy pogrzebowe, przygotowana na śmierć. Jak po dwóch tygodniach zdejmowaliśmy jej szwy, uśmiechała się, jadła ryż z miseczki i coś mówiła do naszego tłumacza, że jest tak zadowolona. I chyba teraz za mąż wyjdzie. To był powrót z banicji do społeczeństwa.

– Tam chyba kobietom nie przychodziły do głowy pomysły, żeby biust sobie powiększyć czy nadmuchać usta?
Oj nie. Tam jest walka o przetrwanie. Mieszkaliśmy przez jakiś czas na misji katolickiej, gdzie przywożono schorowane kobiety z buszu tylko po to, żeby je wykąpać. Żeby w ogóle miały kontakt z wodą.

– Może warto niezadowolonym ze swojego wyglądu pacjentkom pokazać takie kobiety?
Myślę, że by tego nie zrozumiały. To tak, jakby ktoś poszedł do stomatologa z bolącym zębem, a dentysta wyciągnął zdjęcie faceta bez szczęki i powiedział: „No, ten to ma problemy!”.

Marek Szczyt, Viva! 4/2013
Marek Szczyt, Viva! 4/2013 Robert Wolański

– Nie odczuwa Pan znużenia, patrząc ciągle na kobiece brzuchy, opadnięte policzki?
Nie mam jeszcze takiego poczucia. Jak przyjdzie, to skończę z tym zawodem. Jestem jeszcze nienasycony tymi operacjami. Nawet lift można zrobić na sześć sposobów i trzeba wybrać taki, który da najlepszy efekt. Od ponad 10 lat prowadzę własną klinikę, choć od roku w nowym miejscu. Odkąd jesteśmy pokazywani w serialu, zrobiła się do nas nieprawdopodobna kolejka.

– Żona nie jest zazdrosna?
Na pewno chciałaby, żebym więcej czasu z nią spędzał i z naszymi dwiema córkami. Ale zajmuje się finansami kliniki, więc często widujemy się również w pracy. Właściwie nasz dom jest na jej głowie. Czasem coś zrobię, ale tak dla sportu, pomogę w kuchni czy zajmę się ogrodem. Na pewno wolałaby też, żebym mniej pracował, a nie po 12 godzin. Takie dni, kiedy kończę o 16, to rzadkość. Nawet personel mnie upomina: „Czas odpocząć!”.

– A odkąd ruszył serial TVN
„Sekrety chirurgii”, stał się Pan jeszcze celebrytą!
Absolutnie nie czuję się celebrytą. Czasem żartuję, że idę pogwiazdorzyć w TVN. Dziś jestem w „Dzień dobry TVN”, jutro w serialu. Już się do tego przyzwyczaiłem. Ale jak słyszę, żebym wystąpił w „Kulisach sławy”, to się przed tym bronię. Nie czuję się sławny.
– Kilka celebrytek trafiło już do Pana kliniki. Maria Czubaszek bardzo sobie chwali zabieg. Teraz połowa polskich kobiet będzie się kochać w doktorze Szczycie. Udźwignie Pan tę miłość?
Nie wiem. Na szczęście nie jestem wzorem urody (śmiech).

Rozmawiała Elżbieta Pawełek

Reklama
Reklama
Reklama