W latach 90. w Jarocinie podbił tym hitem serca Polaków. Porównywano go do Eltona Johna
W 1986 roku Stanisław Sojka wszedł do studia z Haroldem Faltermeyerem i nagrał „Love Is Crazy” – piosenkę, która w Polsce natychmiast stała się radiowym hitem. Choć jego międzynarodowa płyta nie zdobyła Zachodu, jeden występ na festiwalu Jarocin sprawił, że publiczność oszalała. Takie chwile nie zdarzają się często.

W drugiej połowie lat 80., gdy polska scena muzyczna kipiała od emocji, buntu i poszukiwań własnej tożsamości, jeden utwór wybrzmiał szczególnie mocno. „Love Is Crazy” – singiel z międzynarodowego albumu Stanisława Sojki z 1986 roku – stał się nieoczekiwanym przebojem w kraju, mimo że płyta przepadła za granicą. Wzruszające wykonanie tej piosenki podczas nocnego koncertu na festiwalu w Jarocinie przeszło do legendy. Fani nie kryli zachwytu, porównując artystę do samego Eltona Johna, a występ ten do dziś wspominany jest jako magiczny moment polskiej historii muzyki alternatywnej.
Przełomowy rok 1986: Sojka nagrywa „Love Is Crazy”
Nie każdy polski artysta miał szansę w latach 80. nagrać płytę dla zagranicznej wytwórni, a już na pewno nie z producentem formatu Harolda Faltermeyera. A jednak – Stanisław Sojka w 1986 roku trafił do studia RCA w Niemczech i nagrał album zatytułowany po prostu „Stanisław Sojka”. Faltermeyer, znany z takich produkcji jak „Axel F” czy przebojów Donny Summer, nadał płycie zachodnie, syntezatorowe brzmienie.
Choć krążek nie odniósł sukcesu na rynkach zagranicznych – przepadł, jak wiele ambitnych projektów z tej części Europy – w Polsce zawładnął eterem. Wszystko za sprawą utworu „Love Is Crazy”, który idealnie wpasował się w klimat połowy dekady. Radiowy przebój, który połączył jazzowy sznyt Sojki z nowoczesną produkcją, z miejsca zdobył serca słuchaczy.
- ZOBACZ TEŻ: Ten słynny klasyk z lat 70. miał być przestrogą. Niewielu wie, że sam autor nie mógł go słuchać
Jarocin – scena, która pokochała Soykę
Choć dziś może się to wydawać niecodzienne, Stanisław Sojka naprawdę występował w Jarocinie – i to nie raz! W wywiadach wspominał, że pojawił się tam „dwa–trzy razy”, a jego pierwszy raz miał miejsce w 1984 roku z efemeryczną grupą Sfora. I choć sam zespół nie przetrwał długo, pamięć o tym występie została.
Prawdziwa magia wydarzyła się jednak kilka lat później. W 1991 roku – już z uznanym statusem i wsparciem Janusza „Yaniny” Iwańskiego – Sojka pojawił się na jarocińskiej scenie, gdy większość punkrockowców już zeszła ze sceny. W środku nocy, sam przy fortepianie, wykonał „Love Is Crazy”. Dla wielu to był moment absolutny. „Zadziała się magia”, wspomina jedna z osób na YouTube. „Od tego momentu kocham ten utwór”.
Harold Faltermeyer i zachodnie brzmienie
To, co wyróżniało album Sojki z 1986 roku, to jego produkcyjna jakość. Faltermeyer wiedział, jak wydobyć maksimum z elektronicznego brzmienia, ale zostawić miejsce na emocje. W jego rękach piosenki Sojki zabrzmiały nowocześnie, ale i lirycznie. Taka mieszanka była wtedy czymś świeżym w polskiej muzyce.
Choć album nie przebił się na Zachodzie, w kraju zyskał status kultowy. To także dowód na to, że polski rynek potrafił docenić dobrą muzykę, niezależnie od tego, czy świat ją zauważył.
Polska odpowiedź na Eltona Johna?
Porównania do Eltona Johna może nie pojawiały się w recenzjach krytyków, ale wśród fanów – jak najbardziej. Na jednym z fanpage’y poświęconych polskiej muzyce ktoś napisał: „No, fajny ten Elton John. A nie, moment... Stanisław Soyka – Love Is Crazy”. Ktoś inny skwitował to z uśmiechem: „Skoro producentem był Harold Faltermeyer, to wszystko możliwe”.
Trudno się dziwić. Sojka, śpiewający z uczuciem przy fortepianie, z lekką nutą soulu i popowego dramatyzmu – faktycznie przypominał polską wersję Eltona. Różniło ich oczywiście wszystko – język, kontekst, scena – ale podobieństwa były uderzające. „Love Is Crazy” brzmiało światowo, emocjonalnie i – co najważniejsze – autentycznie.

Jak zapamiętano występy Sojki na jarocińskim festiwalu
Jarocin lat 80. i 90. to nie tylko punk i błoto. To także chwile pełne emocji, kontrastów i zaskoczeń. Dla Sojki – artysty bardziej lirycznego niż zbuntowanego – miejsce to stało się ważnym forum. „Nie można powiedzieć o tych ludziach, że to bydło. Choć tam było błoto, to ci ludzie byli określeni”, mówił po latach, wspominając festiwal.
W Jarocinie grały najważniejsze zespoły alternatywne: Deuter, Dezerter, Izrael, T.Love, Armia. Ale właśnie w tym kontekście pojawienie się Sojki z „Love Is Crazy” – delikatnym, fortepianowym, pełnym emocji – wybrzmiało jeszcze mocniej. „To była doskonała publiczność, której już nie ma”, dodał artysta w jednym z wywiadów. I trudno się z nim nie zgodzić.
- ZOBACZ TEŻ: Mały błąd, wielka historia. Ten nieśmiertelny hit lat 80. odmienił losy kultowej formacji

***
Źródła: Wikipedia EN – biogram Stanisława Sojki, Muzeum Jazzu – nota biograficzna, Discogs – wydanie „Stanisław Sojka” (RCA, 1986), Blog WinyLOVE – recenzja albumu, Archiwum Jarocina – nagrania i daty koncertów, Onet.pl – wywiad z Sojką, Fanpage „Polska muzyka, której nie usłyszysz w radiu, a powinieneś” – komentarze społeczności, YouTube – komentarze pod nagraniem koncertu z Jarocina